Bezdomni też mają wakacje

Nie znikają z naszych oczu tylko dlatego, że my, „domni” i syci, chcemy mieć wolne od wszelkich problemów, mamy wakacje i luz. Wręcz przeciwnie, śmielej wychodzą na ulicę, przysiadają się do kawiarnianych stolików, proszą o kupienie lodów.

Latem wszystkich ogarnia chęć wyjazdu, odmiany od codziennej rutyny. Bezdomni, kiedy zakwitają akacje, też zmieniają rewiry, przenoszą się bliżej ogrodów, rzek, lubią pojechać nad morze. Możecie ich spotkać w pobliżu smażalni, kawiarni. Na plaży też.

To, w jaki sposób podróżują, jest ich tajemnicą.  Czasem w pociągu na północ można spotkać kogoś z tobołami, który nerwowo rozgląda się w poszukiwaniu konduktora, bo nie posiada biletu. Czasem zresztą tacy podróżnicy mają je, gdyż udało im się doprosić o kilka złotych dopłaty od czekających przy kasie.  Jadą legalnie w pustych przedziałach, bo nikt nie chce podróżować w ich towarzystwie. Czasem kierowca ciężarówki się zlituje.

Kiedy żar leje się z nieba, wszyscy rozbierają się lub zakładają jak najcieńsze ubrania. Oni nie mogą tego zrobić, bo całą szafę noszą ze sobą, a to ciężka rzecz. Nie ma przechowalni bagażu dla bezdomnych. Tyle że umyć się łatwiej w stawie czy rzece. W morzu też, ale w nocy lub nad ranem. Tylko żeby nie trafić na tych, co wracają z dyskotek o świcie albo piją na piachu. Można oberwać, stracić dobytek.

Dobrze jest też pokręcić się przy targowiskach, można załapać się na niesprzedane resztki owoców, bo czasem sprzedawcy rozumieją ideę wspomagania biednych.  Na działkach też trzeba uważać, bo życie działkowe kwitnie, właściciele spędzają tu teraz dużo czasu, również wieczorami. Na to, co rośnie na drzewach lub krzakach trzeba więc polować.

Latem kurortowe noclegownie nad morzem przyjmują sporo gości-pensjonariuszy z innych miast. Bezdomni przychodzą, kiedy już nie dają rady „na wolności” albo gdy potrzebują pomocy medycznej. Spędzają tam kilka nocy, by potem znów siadać w ogródkach kawiarni czy restauracji w nadziei, że trafi im się coś z waszego talerza. Wtedy kelner ich odgania, klient wzywa straż miejską albo policję, a oni starają się zniknąć jak najszybciej.

I tylko czasem ktoś podzieli się kawałkiem pizzy. Ale rzadko. Bo przecież przestrzegają: nie dawaj na ulicy, bo się zrobią namolni. Przy sąsiednich stolikach ludzie się oburzają na „tak” lub na „nie”.

W wakacje każdy chce mieć trochę spokoju i jakąś odmianę.

 

Autor:
Okruszek
Okruszek

Jesteśmy redakcją bloga ogólnopolskiej akcji charytatywnej i piszemy o tym jak skutecznie pomagać osobom potrzebującym. Codziennie klikamy i pomagamy na stronie okruszek.org.pl