Scenariusz jest zwykle taki: mąż, ale częściej żona, nie wytrzymuje życia pod jednym dachem z awanturującym się, pijącym, niepracującym małżonkiem, konkubentem. I któregoś dnia otwiera drzwi i wyrzuca go z domu.
Nie ma znaczenia, czy jest zameldowany, czy nie. Czasem pozwoli wrócić. Jeśli przez 3 miesiące nie wróci, ma prawo go wymeldować. Meldunek poświadcza tylko miejsce zamieszkania, a nie prawo do lokalu. Często tak właśnie wygląda początek bezdomności.
Narodowy Spis Powszechny, dokonany ostatnio w 2011 roku, pod wpływem organizacji pomocowych po raz pierwszy przeprowadzony został również na osobach bezdomnych. W raporcie końcowym wskazano na kilka przyczyn bezdomności. Oto one:
- pozostawianie mieszkania 15,0%,
- eksmisja 11,0%,
- bezrobocie 9,6%,
- zadłużenie 5,2%,
- powrót z więzienia 3,2%,
- ucieczka przed przemocą 2,1%,
- utrata miejsca noclegowego w pracy 0,8%,
- opuszczenie domu dziecka 0,5%.
I pozostały jeszcze dwie główne kategorie:
- wymeldowanie i wypędzenie z mieszkania – łącznie 34%.
To wypędzenie z mieszkania jest jedną z najczęstszych przyczyn bezdomności!
Co i jak długo musi się dziać za drzwiami tych domów i mieszkań, że kończy się to wyrzuceniem? Jaki ogrom strachu, bezsilności, obrzydzenia, bólu, poczucia zranienia i niesprawiedliwości kryją te mieszkania? Po obu stronach drzwi wydarza się tragedia.
Nie wiemy, ile w tej liczbie jest skutków nieudanego życia małżeńskiego czy nieudanych konkubinatów. To nie jest tak, że to tylko żony/mężowie wyrzucają mężów/żony. W tej liczbie mieści się całe spektrum ludzkiego, nieudanego, powikłanego życia. Nie wiemy, ile matek z dziećmi wyrzucili ojcowie, a ile osób i w jakim wieku wyrzuciła z domu przemoc. Nie wiemy też jak wiele jest dzieci małoletnich czy pełnoletnich wyrzuconych przez rodziców i starych rodziców wygnanych przez dzieci. Takie przypadki są coraz częstsze. Wiemy, że wyrzucenie z domu czy mieszkania to przyczyna bezdomności aż jednej trzeciej przypadków.
Ważne, że ktokolwiek kogokolwiek wyrzuca z domu.